Updated 22 marca, 2025 by Adrian Kurtyba
On jest faszystą, on jest Żydem, ona jest idiotką, jestem Polakiem, jestem katolikiem, jestem hetero. Używany i nadużywany w wielu językach czasownik „być” nadaje tożsamość, ułatwia etykietowanie, stwarza pozór wyrażania obiektywnej prawdy. Koncepcja języka, w którym wyrugowano ten czasownik, proponuje ciekawy wgląd w nasze postrzeganie rzeczywistości.
W 1933 roku Alfred Korzybski, polsko-amerykański inżynier, filozof, logik oraz twórca semantyki ogólnej zaproponował, by raz na zawsze pozbyć się z języka angielskiego relacji tożsamości definiowanej za pomocą słowa „jest”. 16 lat później student Korzybskiego D. David Bourland Jr. wyszedł z pomysłem, by z języka angielskiego usunąć wszelkie formy czasownika „być”, tworząc tym samym nowy język o nazwie E-prime od słów „English Prime”. Choć pomysł ten wzbudził wiele kontrowersji, niektórzy postanowili wprowadzić go w życie. Jedną z osób, które zdecydowały się posługiwać E-prime był Albert Ellis, amerykański psycholog, twórca racjonalno-emotywnej terapii behawioralnej (REBT). Dlaczego forma języka bez „być” wydała się mu ciekawa?
„Jest” odbiera sprawczość
Zdaniem Ellisa np. gdy mówimy „Jestem zrozpaczony”, automatycznie „sugerujemy zupełność i trwałość tego stanu”. Całkowicie inny efekt daje, gdy zamiast „Jestem zrozpaczony”, powiem „Rozpaczam”. Mówimy bowiem wówczas o rozpaczaniu, a nie o rozpaczy i unikamy w ten sposób nieścisłości oraz negatywizmu.
Teraz rozpaczam, ale to nie znaczy, że ten stan jest permanentny. Gdy zaś mówimy „jestem zrozpaczony”, niejako identyfikujemy się z rozpaczą i osadzamy ją w nas, pozwalając jej się obezwładnić.
Proponowana przez Ellisa REBT, którą ten zapoczątkował w 1955 roku, zakładała, że przykre uczucia, takie np. jak lęk czy przygnębienie, nie ogarniają nas tylko wtedy, gdy zdarza się nam coś złego, bo istnieje szereg sytuacji, w których wybieramy swoje reakcje na zdarzenia, a zatem możemy nie dopuścić do panikowania czy przygnębiania się.
Stosowanie właściwego nazewnictwa stanów, w jakich się znajdujemy może zatem skutecznie pomóc nam zmienić nasze tych stanów postrzeganie. Może nam ułatwić wybór, jak będziemy się czuć i zachowywać wobec „złych” rzeczy, które nas spotykają. E-prime pozwala skuteczniej, konkretniej i klarowniej komunikować się, bez identyfikowania się z opisywanymi przez nas stanami.
Nowy sposób mapowania świata
Robert Anton Wilson, psycholog, filozof i futurolog, w książce „Psychologia kwantowa” poświęcił E-prime cały rozdział i większość książki napisał właśnie tym językiem. Uznał, że rozwiązuje on wiele problemów i pozwala na nowy sposób opisu postrzeganej rzeczywistości.
Sens korzystania z E-Prime opiera się na założeniu, że sztywna relacja tożsamości, wbudowana w język wraz z czasownikiem „jest”, przynależy do uniwersum arystotelesowego i nie odpowiada współczesnym wyzwaniom i problemom. (…) Konsekwentne rugowanie z naszego języka czasownika „jest” i pisanie / myślenie wyłącznie w języku operacyjno-egzystencjalnym lepiej dostraja nas do współczesnego świata, ułatwiając radzenie sobie z jego wyzwaniami.
Zdaniem Wilsona używanie E-prime pozwala pozbyć się sprzeczności, paradoksów oraz irracjonalności w naszym opisywaniu rzeczywistości, bo posługując się tym językiem „ograniczamy się do mówienia o tym, co się dzieje w czasoprzestrzeni”.
O ile w standardowym języku możemy rozmawiać o rozmaitych dziwacznych kwestiach metafizycznych, nie zauważając nawet, że wkroczyliśmy na teren teologii i demonologii, o tyle w E-Prime da się rozmawiać tylko o doświadczeniach (lub transakcjach), autentycznie zachodzących w czasoprzestrzeni. Co prawda, dzięki E-Prime nie przenosimy się do królestwa nauki, ale przynajmniej opuszczamy rejony średniowiecznej teologii i doświadczamy rzeczywistości egzystencjalno-empirycznej.
Warto spojrzeć na tabelę, którą w swojej książce zamieszcza Wilson, by zrozumieć, o czym mówi.
| Język standardowy | Język E-Prime |
|---|---|
| Foton jest falą. | Foton obserwowany za pomocą pewnego instrumentarium zachowuje się jak fala. |
| Foton jest cząsteczką. | Foton obserwowany za pomocą innego instrumentarium zachowuje się jak cząsteczka. |
| John jest nieszczęśliwy i marudny. | W pracy John wydaje się nieszczęśliwy i marudny. |
| John jest radosny i inteligentny. | Nad morzem John wydaje się radosny i inteligentny, |
| Samochód, który uciekł z miejsca wypadku był niebieskim fordem. | O ile dobrze pamiętam, wydaje mi się, że widziałem niebieskiego forda, uciekającego z miejsca wypadku. |
| To jest faszystowska idea. | To mi przypomina faszystowską ideę. |
| Beethoven jest lepszy od Mozarta | Z punktu widzenia mego niepełnego wykształcenia muzycznego Beethoven wydaje mi się lepszy od Mozarta. |
| Kochanek Lady Chatterley jest powieścią pornograficzną. | Kochanek Lady Chatterley wydaje mi się powieścią pornograficzną. |
| Trawa jest zielona. | Większość ludzkich oczu postrzega trawę jako zieloną. |
| Ten facet dźgnął drugiego nożem. | Wydaje mi się, że widziałem, jak ten facet dźgnął drugiego nożem. |
Idąc tym tropem i próbując spojrzeć pod kątem E-prime na język polski, nietrudno zauważyć, że również Polakom E-prime może uświadomić, iż użycie słowa „być” często niepotrzebnie etykietuje, nieuzasadnienie nadaje czemuś tożsamość, stwarzając pozory wyrażania obiektywnej prawdy o danej osobie, sytuacji czy zjawisku.
Gdy bowiem mówimy o kimś np. „on jest homofobem” lub „on jest gejem”, stwarzamy etykietę, pod którą przestajemy widzieć człowieka z różnorodnością cech go charakteryzujących. Podobnie gdy określamy kogoś słowami: „on jest głupi”, zamiast „on zachowuje się głupio”, niejako odbieramy mu prawo do zachowania się mądrze w innych sytuacjach. Ostatecznie go kategoryzujemy, jednocześnie się do tego kogoś uprzedzając. Bo jak mówi Wilson:
Sformułowania typu „John jest czymś” zawsze otwierają wrota rozmaitego rodzaju zjawom, często są również początkiem metafizycznych dyskusji. Logika filozofii arystotelesowskiej, osadzona w standardowych językach europejskich, prowadzi zawsze do przywoływania wiecznych bytów, chyba że w wypowiedzianym zdaniu wspomina się o czasie. Nawet wtedy lingwistyczne przyzwyczajenia sprawiają, że „nie zauważamy” daty i traktujemy słowo „jest” jako symbol wiecznego trwania (arystotelesowską ponadczasową „esencję” czy też zjawę).
Jako przykład Wilson proponuje zastanowić się nad sentencją „X jest Żydem”.
(…) sentencja „John jest Żydem” niesie ze sobą pięć różnych znaczeń. Niektóre z nich mogą zmienić się z czasem, inne pozostają niezmienne, a tylko jedno mówi nam cokolwiek o tym, jak John zachowuje się w czasoprzestrzeni.
Świat bez „jest”
Z psychologicznego punktu widzenia człowiek potrzebuje tożsamości i przynależności. Gdy więc mówimy: „Jestem Polakiem”, „Jestem prawnikiem”, „Jestem katolikiem”, określamy naszą przynależność do większej wspólnoty, z którą i poprzez którą chcemy się identyfikować. Zawęża nam to horyzonty, ogranicza wielowymiarowość rzeczywistości, ale jednocześnie upraszcza życie.
Poza tym, gdy mówimy: „Jestem zły” lub „Jestem szczęśliwy”, wydaje się to mieć większą moc sprawczą. Z jednej strony dobrze, gdy doznajemy pozytywnych emocji, z drugiej strony źle, bo pozwalamy się obezwładniać emocjom negatywnym.
Propozycja Bourlanda, by całkowicie wyrugować z języka słowo „jest”, wydaje się więc utopijna, o czym świadczy chociażby fakt, że Wilson czy Ellis, którzy byli ogromnymi fanami E-prime, odchodzili od niego w wielu swoich publikacjach, argumentując, że w innym razie te stałyby się dla czytelnika mało zrozumiałe.
Zasadna wydaje się jednak pierwotna koncepcja Korzybskiego, która skłaniała się raczej do ograniczenia słowa „być” w języku, a nie całkowitego jego usunięcia. Daje nam ona bowiem przestrzeń do zastanowienia się czy czasem, gdy chcemy coś ocenić, o czymś czy o kimś opowiedzieć, nie lepiej użyć formy opisowej, bardziej rozbudowanej i wskazującej na subiektywizm naszego postrzegania, niż wyrażać swoje zdanie w formie prawdy obiektywnej.
Wilson twierdzi, że „z perspektywy języka E-Prime, cały nasz świat wypełniają UFO i UNFO (fałszywe informacje – red.). Z całkowitą pewnością można rozpoznać nieliczne tylko rzeczy (zdarzenia czasoprzestrzenne)”.
Współczesne osiągnięcia naukowe nieustannie dostarczają nowych danych, wpływając na nasze postrzeganie rzeczywistości. Dziś widzimy ją tak, jutro już inaczej. To co dziś „jest”, jutro może odejść w „niebyt”. Tożsamość, z której dziś „jesteśmy” dumni, jutro może okazać się dla nas wstydliwa. Grupa, do której dziś przynależę, na kolejnych etapach mojego rozwoju może okazać się nie być tą, z którą chcę się identyfikować. Wydaje się, że wszystko się zmienia i nic nie „jest” na stałe. Nasze postrzeganie zdaje się wielce ograniczone. To, jak ktoś postrzega jakieś kolory, nie „jest” prawdą o rzeczywistości, wszak ktoś inny może je widzieć zupełnie inaczej. Warto więc zastanowić się czasami nad użyciem słowa „być” w jego różnych odmianach i mieć świadomość tego, jaki meta-przekaz może ono nieść. Co możemy zyskać.
Jeśli opowiemy o (…) zdarzeniu w języku E-Prime, pozbędziemy się tyranii pewności, zaczniemy baczniej analizować własne spostrzeżenia – mówi Wilson, a to wpisuje się chociażby w tak popularny dziś nurt mindfulness i może nam pomóc mniej egotycznie komunikować się ze sobą samymi i ze światem.

