depresja
© Adobe Stock

Depresja – gdy życie traci sens

81 udostępnień
81
0
0

Coraz częściej osoby z pierwszych stron gazet przyznaje się do myśli samobójczych. Depresja nie przebiera, nie ma dla niej znaczenia status społeczny i majątkowy. A w czasie pandemii cierpi na nią coraz więcej osób.

Kto depresji nie przeżył, temu trudno jest zrozumieć, co dzieje się z człowiekiem, który jej doświadcza. Z punktu widzenia kogoś, kto zapoznał się z nią osobiście, depresja to czarna dziura, otchłań, w której ginie każdy przebłysk sensu. W przestrzeni tej dosłownie nie masz żadnych punktów oparcia. Jest za to wrażenie, że nie istnieje coś, czego można by się chwycić i co pozwoliłoby wynurzyć się z tej otchłani na powierzchnię. Im dłużej taka podróż w czarnej dziurze trwa, tym bardziej nie widzisz z niej wyjścia. A bardzo chciałbyś to wyjście zobaczyć. Niestety, poczucie nieuchronności twojego losu, poczucie wyjałowienia, smutku, braku nadziei i bezsilności jest na tyle obezwładniające, że w końcu w twojej głowie pojawia się myśl – jakby ostatni przebłysk wolnej woli i jedyna dostrzegana w tej sytuacji możliwość sprawstwa: „A może by przeciąć węzeł życia i zakończyć tę straszną męczarnię?”.

Męczarnia to tym większa, gdy fizycznie nieuzasadniona. Fizycznie możesz być zdrowy,  mieć gdzie mieszkać, a nawet opływać w luksusy,  posiadać dobrą pracę, a nawet robić zawrotną karierę. Jak zatem miałbyś mieć prawo czuć się nieszczęśliwym?

Nie tylko świat na zewnątrz, ale i ty sam postrzegasz siebie jako niewdzięcznika. Inni naprawdę cierpią głód, prześladowania, męczarnie, a ty siedzisz z tyłkiem wbitym w miękki fotel i użalasz się nad sobą. I… nie chce ci się żyć. „Rusz dupę, przestań się ze sobą cackać!” – wrzeszczysz na siebie w myślach, licząc, że to cię zmotywuje. Ale ten chwilowy akt energii szybko owocuje jeszcze większym sflaczeniem i poczuciem porażki.

Myśl pozytywnie!…

…radzą poradniki i twoi znajomi, których wcale nie chcesz widzieć. Ale jeszcze jakaś ich część się do ciebie dobija, mając nadzieję, że postawią cię na nogi. Nie potrwa to długo, bo skutecznie ich do siebie zniechęcisz.

Słowa przepływają przez ciebie jak przez sito. Hasło: „Myśl pozytywnie” wywołuje torsje. Twój mózg działa jak wysokospecjalistyczna zmieniarka, potrafiąca w ułamkach sekund przekształcić sens w bezsens. Nic nie ma wartości. Wszystko jest miałkie i bezdennie smutne.

Ten bezsens jest męczący. Czujesz się potwornie wypruty z sił i energii. Najchętniej nie ruszałbyś się z łóżka, choć może starasz się jeszcze jakoś ogarniać rzeczywistość. Może udaje ci się trzymać pozory, nawet uśmiechać do ludzi, zdarza ci się miło z nimi konwersować, ale czujesz jak duszę trawi nicość.

Nie ma przyszłości. Teraźniejszość jest nie do zniesienia. Po co żyć? – zastanawiasz się.

Myślisz: „Jak do tego doszło?”, „Dlaczego mnie to dopadło?”, „Jak mogłem/mogłam do tego dopuścić?”, „Czy to znaczy, że jestem przegrywem, słabeuszem, tchórzem?”, „A może roztkliwiam się nad sobą?”, „Może rzeczywiście w dupie mi się poprzewracało od dobrobytu?”, „Może jakbym naprawdę musiał walczyć o przetrwanie i nie miał czasu na litowanie się nad sobą, instynkt szybko uruchomiłby mi chęć do egzystencji?”.

Strofujesz się: „Nie myśl! Działaj! Rusz się! No dalej!”, ale nie masz sił wstać z kanapy, bo głos w twoim wnętrzu podpowiada ci: „A po co?”.

Dlaczego?

Czasem przyczyny depresji są jasne. Przeżyta trauma, seria dramatycznych doświadczeń: żałoba po ukochanej osobie, utrata pracy, choroba, rozpad związku, wystawienie na przemoc i długotrwały stres itp. Często jednak wydaje się, że depresja dopada nas bez wyraźnej przyczyny. Długo się w tym nie orientujemy, nie dopuszczamy myśli o niej. Tymczasem bezsens wlewa się w nas małymi szparkami, objawiając się większym rozdrażnieniem, zniechęceniem, brakiem motywacji, nieuważnością, negatywizmem, napadami złości, a nawet agresji, dolegliwościami somatycznymi. Lekceważymy te objawy, bo przecież życie jest dziś takie wnerwiające.

Ale kropla po kropli codzienność zaczyna coraz bardziej nam ciążyć, dawać nam coraz mniej satysfakcji. A wtedy… wtedy część z nas sięga po szybkie poprawiacze nastroju: alkohol, narkotyki, jedzenie, zakupy, seks. Dzięki nim pojawiają się przebłyski szczęścia, ulgi, radości. Chwytamy się ich, chcemy więcej. I nawet nie orientujemy się, kiedy coś, co miało być panaceum na nasze bolączki, zaczyna jeszcze bardziej te bolączki pogłębiać, rozwijając się w uzależnienia i doszczętnie osłabiając nasze nadzieje na ratunek.

może Ci się spodobać

Wspierajmy się!

Dziś, w pandemicznych czasach – być może jak nigdy wcześniej za naszego życia – wartości nabiera współdziałanie. Życzliwość…
poświęcenie

Poświęcenie

Czym jest poświęcenie? Czy warto poświęcać się dla innych? A jeśli tak, to w jakim stopniu, dla kogo…

Wojna?

Na ulicach, w mediach, w sieci wybrzmiewają obecnie hasła: „To jest wojna!”, „To rewolucja!”, a my w SiedemÓsmych…
ciałopozytywność

Ciałopozytywność

Gdyby przyszło oceniać moją wartość według współczesnego kanonu piękna, pewnie skończyłabym jak małe kogutki, selekcjonowane przez seksera. Według…
nieuczciwość

Nieuczciwość

O nieuczciwości myślimy wtedy, gdy słyszymy o jakimś przekręcie, oszustwie na dużą skalę czy innej haniebnej niegodziwości. Kojarzymy…