„Marzy mi się, żeby żyć w mądrzejszym świecie” – wyznaje dziennikarz, aktywista, podróżnik i autor takich książek jak Afronauci. Z Zambii na księżyc czy Wszystkie ziarna piasku. Z Bartkiem Sabelą rozmawiamy o jego pracy reportera, eskapadach, poczuciu sensu i o marzeniach.
Marta Dudziak: Skończyłeś architekturę, przez jakiś czas byłeś nawet czynnym architektem. Co zatem sprawiło, że zająłeś się reportażem?
Bartek Sabela: Tak, studiowałem architekturę w Warszawie i przez jakiś czas byłem architektem. Ale w pewnym momencie poczułem, że to mnie męczy. Trochę inaczej wyobrażałem sobie ten zawód, miałem nadzieję, że będzie w nim więcej twórczości, a okazał się niestety przede wszystkim żmudną pracą biurową. Po kilku latach pracy jako architekt, zacząłem myśleć o tym, w czym innym mógłbym i chciałbym się realizować. Przypadek sprawił, że trafił mi się wtedy, czyli jakieś siedem, osiem lat temu, wyjazd nad Morze Aralskie do Uzbekistanu. Zrobiłem tam trochę materiału zdjęciowego. Wziąłem udział w konkursie Trzy Żywioły – kiedyś był taki festiwal, dziś już go nie ma i… wygrałem go. Po tej wygranej wydawnictwo „Bezdroża” zaproponowało mi współpracę. Od tego zaczęła się moja przygoda z reportażem.
Reportaż od zawsze cię interesował?
Interesował mnie jako odbiorcę. Zawsze czytałem więcej reportażu niż fikcji. Przeróżnych autorów. Marzyło mi się oczywiście być reporterem. Wyobrażałem sobie, że to musi być fajne – masz jakiś temat, jedziesz w świat, spotykają cię tam mniej lub bardziej dziwne przygody, później je opisujesz, a następnie wydajesz w formie książki. Podziwiałem tę garstkę ludzi, którzy to robili, choć wtedy jeszcze z poziomu odbiorcy.
Miejsca, które opisujesz to chyba dość trudne destynacje: Uzbekistan, Zambia, Sahara Zachodnia…
Czy trudne, nie wiem, ja nie uważam, by były trudne. Uzbekistan i Zambia to destynacje turystyczne. Oczywiście wszystko się zmienia, gdy jedziesz tam w roli reportera, zwłaszcza jeśli interesuje cię jakiś drażliwy temat. Uzbekistan, choć Karimov już nie żyje, nadal jest dyktaturą. Zambia zaś jest trudna ze względu na konieczność przestawienia się na funkcjonowanie w afrykańskiej rzeczywistości, zwłaszcza jeśli chodzi o relacje międzyludzkie (trudno się tam pracuje, trudno zdobywa informacje), ale nie niebezpieczna. Za to Sahara Zachodnia to rzeczywiście nieoczywisty kierunek. Z jednej strony są tam (po stronie algierskiej) obozy uchodźców. Nie niebezpieczne, ale jednak wymagające, ciężko się do nich dostać i w nich obracać. Z drugiej strony są tereny okupowane przez Maroko, gdzie praca reportera jest niezwykle trudna. Znów nie chodzi o to, że niebezpieczna – władze mogą cię najwyżej deportować lub zniszczyć sprzęt. Ale zdobywanie informacji jest bardzo trudne, wymaga sprytu, czasami pewnego ryzyka i gotowości na przekraczanie pewnych granic. Na robienie tego, co zabronione.
Dotychczas najtrudniejszą destynacją, w jakiej robiłem materiał było Kongo. Kraj ciekawy, ale wymagający, mocno niestabilny, niebezpieczny, trudny logistycznie, koszmarnie upierdliwy na każdym poziomie, zwłaszcza administracyjnym, ale też pod względem relacji międzyludzkich. Trudno jest się tam odnaleźć. Na mój obraz tego kraju zapewne wpływa też to, że ja tam byłem w konkretnym celu – robiłem reportaż o przemycie diamentów, więc obracałem się w charakterystycznym środowisku bardzo specyficznych ludzi. Było to strasznie męczące, miejscami faktycznie nieco niebezpieczne.
Dlaczego akurat Afryka?
Bardzo fascynuje mnie ten kontynent, choć fakt, że większość reportaży pochodzi właśnie stamtąd wynika nie z tego, że mam jakąś specjalizację pt. Afryka, lecz raczej z tematów, które mnie zainteresowały, z problemów, którym chciałem się przyjrzeć. W Afryce dobrze czuję się językowo. Jeśli, tak jak ja, znasz angielski, francuski i hiszpański, to dogadasz się prawie wszędzie. W Azji nie jest to już takie łatwe. Pociąga mnie też, na razie zupełnie mi jeszcze nieznana, Ameryka Środkowa i Południowa. Nigdy tam nie byłem. Więc może za jakiś czas powstanie książka i o tych regionach.
Sam wybierasz sobie kierunek swoich reporterskich podróży?
Tak. Najpierw znajduję temat, a potem kombinuję, jak go ugryźć. Jak dostać się w dane miejsce, jak zdobyć informacje.