Nad kwestią, kogo można by dziś nazwać „Człowiekiem Renesansu” zastanawia się „Focus”. Określenie to odnosi się do konkretnego kontekstu historycznego czasów nowożytnych i oznacza ideał uczonego, twórcy, humanisty, wszechstronnie wykształconej osoby, która rozwija wiele talentów i w każdej z dziedzin, którymi się zajmuje, jest tak samo dobra. Do XVI wieku za humanistę uważano kogoś, kto biegle porusza się w kanonie literatury i kultury starożytnej, mówi kilkoma językami, tworzy sztukę, para się filozofią.
Ludźmi Renesansu byli z pewnością Arystoteles, św. Tomasz, Leonardo da Vinci. W perspektywie historycznej za ostatniego Człowieka Renesansu zwykło się uważać Goethego. A dziś? Czy można w ogóle mówić o ludziach Renesansu? Czy potrzebujemy ich w XXI wieku?
„Człowiekiem renesansu możemy zostać, jeśli będziemy potrafili umiejętnie poruszać się po różnych – nieraz diametralnie odmiennych – dziedzinach nauki. To bardzo trudne do osiągnięcia w dzisiejszych czasach, w dobie specjalizacji i akceptowanej w środowiskach akademickich koncepcji nauki” – czytamy. Krótko mówiąc, musi to być ktoś, kto łączy w sobie cechy artysty, umysłu ścisłego oraz humanisty.
Co powiecie na takie typy: Stanisław Wyspiański, Susan Sontag, Zdzisław i Tomasz Beksińscy…? Kogo dopisalibyście do tej listy?