Kiedy jakiś czas temu firma Lego ogłosiła, że przestanie dzielić swoje zabawki na chłopięce i dziewczęce, narobiło to trochę szumu. Podział usunięty został i z pudełek, i ze strony internetowej. Sukces równościowego podejścia? No chyba jeszcze nie. Jeszcze długo nie.
Lego swoją decyzję ogłosiło szeroko w mediach, powołując się przy tym na sfinansowany przez siebie raport Geena Davis Institute on Gender in Media (tak, chodzi o tę aktorkę), który opierał się na badaniach przeprowadzonych w wielu krajach, w tym w Polsce.
Z raportu wynikały następujące wnioski (w dużym skrócie):
- dzieci dostrzegają wyraźny podział na aktywności chłopięce i dziewczęce (62 proc. dziewcząt i 74 proc. chłopców uważa, że są aktywności przypisane do konkretnej płci), ale…
- dzieci w większości nie mają nic przeciwko zajmowaniu się „nie swoimi” aktywnościami (82 proc. dziewcząt i 71 proc. chłopców uważa, że dziewczyny mogą grać w piłkę nożną, a chłopcy tańczyć w balecie).
Gorzej jest z rodzicami:
- 4 razy częściej będą zachęcać dziewczęta niż chłopców do tańca i strojenia się;
- 2 razy częściej będą namawiać chłopców do nauki programowania;
- 3 razy częściej będą popierać dziewczęta, gdy zechcą gotować i piec;
- 3 razy częściej będą zachęcać chłopców do gier związanych z programowaniem, sportu oraz zabawy lego.
Warto przeczytać: Jak wychować chłopca feministę?
I w tym ostatnim słowie dochodzimy do sedna sprawy. Bo kiedy dyskutujemy o podziale na chłopięce i dziewczęce, niebieskie i różowe, dużo jest o patriarchacie, gender i ideach. Tymczasem jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Firmy zabawkarskie raczej mają w nosie czy dziewczynki w przyszłości będą chciały zostać inżynierkami, a chłopcy kucharzami. Chcą zarabiać. A skoro ze wspomnianego raportu wynika, że klocki (w tym lego) rodzice podsuwają duuużo chętniej chłopcom (76 proc.) niż dziewczynkom (24 proc.), to nic dziwnego, że firma chciałaby to jakoś zmienić.
Czy to się uda, jeśli zniesie się oznaczenia: dla chłopców / dziewcząt? Nie tak prędko. Przyjrzyjmy się bowiem, co stoi za podziałem na różowe i niebieskie – dziewczęce i chłopięce. Czy dziewczynki „naturalnie” wybierają zabawki „kuchenne”, a chłopcy „militarne”?
Po pierwsze podział: niebieski – chłopcy / różowy – dziewczynki nie jest „odwieczny”, ale całkiem nowy, bo pochodzi z lat 40./50. XX wieku. Wcześniej było dokładnie odwrotnie – to różowy był kolorem dla chłopców! Kojarzyć się miał z odwagą (czyli atrybutem męskim), zaś niebieski (jak płaszcz Matki Boskiej) przeznaczony był dla dziewczynek. W wieku XIX i wcześniej nie różnicowano kolorów, a chłopców chętnie ubierano w sukienki (ale już dziewcząt w spodnie – nie).
Po drugie: na powstanie obecnego podziału wpłynęły trzy czynniki – komercjalizacja wszystkiego co się da, badania USG płci dziecka w czasie ciąży oraz koncepcje projektantów mody. Przyszli rodzice, gdy tylko poznają płeć dziecka, mogą już przecież kupować, kupować, kupować… Malować pokoik w stosowne barwy, gromadzić śpioszki, grzechotki, zabawki. A kreatorzy mody autorytatywnie orzekli, że to różowy jest kolorem dla dziewczynek, a niebieski dla chłopców.
Przeprowadzone w 2012 roku badanie oferty zabawek Disneya pokazało, że rozdzielenie zabawek między płcie daje producentowi większe zyski. Jeśli dziecko od urodzenia jest przyzwyczajone do „swojego” koloru, jeśli potem koleżanki/koledzy mają podobne stroje/zabawki, to rodzic może w supermarkecie spokojnie zostawić dziecko, będąc pewnym, że dziewczynka ominie regały z chłopięcymi zabawkami, a chłopiec z dziewczęcymi.
Mało tego, cały koncept firmy Lego może się nie przyjąć, bo jeśli w opakowaniach zabawek dawnych „chłopięcych”, a teraz „unisex”, będą dominować „męskie” kolory (czerń, brąz, czerwień), to i tak dziewczynki nie uznają ich za „swoje”.
Sprawa zabawek jest o tyle poważna, że zazwyczaj sankcjonują one stereotypy, wdrukowywane dzieciom przez rodzinę, szkołę, krąg przyjaciół. Chłopiec ma być „silny, lubiący przygody, niezależny”; dziewczynka z kolei – „grzeczna, łagodna i czuła”. A potem w dorosłym świecie dziwimy się, dlaczego kobiety nie są wystarczająco przebojowe i nie odnoszą sukcesów zawodowych zgodnych ze swoimi kompetencjami. Zabawki, które wzmacniają te stereotypy, nie przynoszą nikomu pożytku (poza zyskiem dla producentów).
A może – zamiast walczyć z kolorami – trzeba się… poddać? I produkować zabawki kuchenne dla chłopców w kolorach ciemnych, a zabawki techniczne dla dziewczynek w kolorach pastelowych. Ale walka ze stereotypami musi się zacząć, nomen omen, od dziecka.
Warto przeczytać: (Nie) bądź grzeczna!