Terapeuta i doradca zawodowy Noam Shpancer na łamach Psychology Today wieszczy świat bez rozmów kwalifikacyjnych w ciągu najbliższej dekady. Uważa ten wynalazek za przebrzmiały, twierdzi, że rozmowy (jako decydujący etap rekrutacji) powinny zniknąć już wiele lat temu. Dlaczego? Ponieważ to niesprawiedliwa i nieefektywna procedura!
Ekspert porównuje to do sytuacji oświadczania się zaraz po pierwszej randce: jedno spotkanie pokazuje nam zaledwie mały wycinek rzeczywistości, nie powie, jakim ta osoba w przyszłości będzie pracownikiem ani w jakim kierunku się rozwinie (potwierdził to już eksperyment z 1979 roku, kiedy wydział medyczny w Houston Uniwersytetu w Teksasie uruchomił dodatkową rekrutację w trakcie semestru (przyjęto 50 studentów, śledzono jednak potem dalsze kariery tych, którzy odpadli w procesie naboru. Okazało się, że ich potencjał był zbliżony do potencjału tych, którzy zostali zaaprobowani).
Rozmowa kwalifikacyjna rzadko odzwierciedla rzeczywistość (wszyscy starają się w niej zaprezentować lepiej, nieraz uciekają się do kłamstwa lub koloryzowania na temat swoich kompetencji). To też nierówna walka dla introwertyków – oni zwykle przy autoprezentacji wypadają gorzej, choć nie są przecież gorszymi pracownikami. Nowoczesna rekrutacja powinna być przede wszystkim wieloetapowa i dostosowana do projektu bądź stanowiska pracy. Z pewnością niedługo pożegnamy się z modelem „dostałem pracę dzięki dobremu pierwszemu wrażeniu”.