Na Ziemi drzewa są kosmitami, od których możemy się wiele nauczyć. Dystansu, wartości posiadania korzeni, sensu bycia tu i teraz – mówi biolożka, architektka krajobrazu i edukatorka przyrodnicza Małgorzata Piszczek.
Edyta Brzozowska: Właśnie wróciła pani z wycieczki po wrocławskim Lesie Mokrzańskim, którą zorganizowała pani z okazji Międzynarodowego Dnia Lasu. Spacer przy okazji był manifestem niezgody na wycinanie lasów w Polsce. O co pytali spacerowicze?
Małgorzata Piszczek: Ludzie zadają nieraz bardzo specjalistyczne pytania, na przykład dlaczego młode drzewa nie są tak efektywne w pobieraniu i magazynowaniu dwutlenku węgla jak dojrzałe, albo dlaczego w młodym lesie emisja dwutlenku węgla przeważa nad jego magazynowaniem.
Pytają też o to, czy w lesie stare drzewa są ważne i dlaczego zręby w lasach nie są ponownie zalesiane, choć zgodnie z prawem w ciągu pięciu lat powinny.
Jesteśmy bardziej użytkownikami lasu niż ich miłośnikami?
Lasy traktujemy użytkowo: do jeżdżenia po nich quadami, grillowania, do leśnych kąpieli. Chcemy, żeby spełniały nasze oczekiwania, kształtowane zresztą przez gospodarkę leśną. Dobrze i bezpiecznie czujemy się w lesie, który jest uporządkowany, rosną w nim równowiekowe drzewa, najlepiej sosny, gdzie jest sucho, przyjemnie, świetliście i gdzie można znaleźć borówki oraz grzyby.
Każdy z nas czuje się obrońcą lasów, wszyscy chcemy, żeby trwały, ale nie widzimy związku między naszą ogromną konsumpcją a ich stanem. Ta ambiwalencja zawsze mnie zadziwia.
Co pani czuje, gdy patrzy na tysiące wycinanych drzew?
Na mapach satelitarnych widać, że lasy nikną w dramatycznie szybkim tempie, co uświadamia skalę problemu. Nasze są podziurkowane niczym żółty ser. To koszt naszej konsumpcji, eksportu drewna, mebli i stolarki budowlanej. Na sprzedaży drewna zarabia się miliardy.
Każda wycinka drzew bardzo mnie boli, bo czuję empatię względem żywych istot. Może nawet bardziej względem roślin niż zwierząt, bo te wydają mi się zupełnie bezbronne.
Dlatego nie tyle nie mogę patrzeć na tę rzeź drzew, ile po prostu staram się ich nie oglądać, gdyż w takich momentach czuję bezbrzeżną bezsilność.
Jak funkcjonują lasy z takimi wielkimi polanami po wycinkach?
W istocie one nie są już lasami, a bardziej strefą przejściową, ekotonem. Usunięcie drzew na sporej powierzchni zmienia warunki wodne i świetlne dookoła. Gleba ulega przesuszeniu, uwalnia się z niej azot, próchnica utlenia się wydzielając dwutlenek węgla. Do lasu wkraczają rośliny z gatunków światłolubnych i azotolubnych. Te procesy powodują, że giną rośliny i mikroorganizmy związane z danym typem lasu, zwierzęta nie znajdują właściwych dla siebie siedlisk, wzrost młodych drzew jest utrudniony. Las przestaje się odnawiać.
Wydawałoby się, że drzewa w lesie po prostu sobie rosną, tymczasem w ten proces muszą wkładać mnóstwo wysiłku i strategii. Czy drzewa są inteligentne?
Lubimy antropomorfizować różne zjawiska, dlatego zaczęliśmy podejrzewać drzewa o inteligencję. Ale nadawanie drzewom ludzkich cech może służyć temu, aby trudne procesy w zrozumiały sposób wytłumaczyć. Lubię myśleć o drzewach, że są na naszej ziemi kosmitami. Nie mamy w nie wglądu, bo nie są do nas podobne, nie są poznawalne za pomocą zmysłów ani dostępnych narzędzi.
Wiedza o drzewach jest stosunkowo nową dziedziną, dlatego dziś zachwycamy się tym, że drzewa mogą być wrażliwe na dotyk, że się ze sobą komunikują. Kierują się także w swoim życiu określonymi zasadami.
Jakie to zasady?
Najważniejsza z nich to strategia adaptacyjna, umożliwiająca przetrwanie w danych warunkach. Siewka drzewa ma zapisany w genach „plan na siebie”, schemat wzrostu i rozwoju. W zależności od warunków środowiska: dostępności światła, wody, składników odżywczych – ten plan jest realizowany w różny sposób.
Drzewo „wie”, że na początku wzrostu powinno szybciej rosnąć w górę, niż na boki, żeby pokonać konkurencję w dostępie do światła. Jeżeli zostanie zgryzione przez roślinożercę, szybko naprawia dominację wierzchołkową i rośnie wciąż w górę, ale próby odtworzenia wierzchołka sprawiają, że się zagęszcza. Drzewa wyrosłe w zwarciu są smukłe, z koroną zawieszoną wysoko. Drzewa rosnące na otwartej przestrzeni optymalizują dostęp do światła budując okrągłe, rozłożyste korony. Obniżają środek ciężkości i są krępe, żeby lepiej przeciwstawiać się wiatrom. To fascynujące, że wszystkie te skomplikowane procesy, a mówię tu tylko o wpływie światła na wzrost, są regulowane przez produkcję lub brak odpowiednich białek. O strategiach rozmnażania i przystosowaniach drzew do różnych siedlisk można by opowiadać godzinami…
Drzewa komunikują się ze sobą i z otoczeniem, w którym rosną? O czym „rozmawiają”?
Na pewno o jakichś ważnych sprawach: dostępności światła i wody, zasobności gleby. Drzewa „rozmawiają” ze sobą nie bezpośrednio, ale prawdopodobnie dzięki mikoryzującej z nimi grzybni. Strzępki grzybów powiązane z korzeniami drzew i wnikające do nich transportują rozmaite substancje – chemiczną informację o otoczeniu. Drzewa potrafią komunikować się przez dotyk, tworząc strefy unikania tam, gdzie gałązki jednego osobnika dotykają drugiego. Przestają wtedy rosnąć w kierunku siebie.
Nie zapominajmy też o tym, że istnieją lasy, które genetycznie są jednym osobnikiem, bo wyrastają z jednego odrostu korzeniowego czy zwalonego pnia. Stanowią wspólny organizm.