– Pies ma słuch pięćdziesiąt razy wrażliwszy niż człowiek. Nie jesteśmy w stanie przetworzyć swoim mózgiem tego, jak bardzo dla psa huk fajerwerków czy odgłos burzy są przykre i uderzające fizycznie w jego system nerwowy – mówi Małgorzata Nedoma, behawiorystka, zoopsycholog.
Kamil Witkowski: Zbliża się koniec roku, za chwilę będzie sylwester, a to oznacza fajerwerki. Strzelanie jest fajne, ale nie dla wszystkich. Jak na fajerwerki reagują zwierzęta domowe?
Małgorzata Nedoma: Psy z reguły bardzo boją się strzelania i reagują dużym lękiem. Nawet nie strachem, ale lękiem. Lęk to przewlekłe uczucie, które powoduje, że zaczynamy przewidywać nadejście nieprzyjemnych zdarzeń.
Natomiast większość kotów strzelanki znosi dobrze.
Trzeba pamiętać, że w okresie pandemii i lockdownu, który był bardzo trudnym psychicznie czasem też dla ludzi, pojawiło się w domach bardzo dużo psów ze schronisk. A zwierzęta ze schroniska charakteryzują się dużym poziomem lęku. Jednocześnie dzięki temu wzrosła liczba ludzi, którzy są bardziej uważni na to, że strzelanie może robić komuś krzywdę.
Przez wiele lat pracy szukałam argumentów na to, jak ludzi przekonać, żeby zaprzestali tej rozrywki. Tak mi przyszło do głowy, że może by się udało przekonać takim wprowadzeniem delikatnie do biologii naszego organizmu, mianowicie: człowiek to zwierzę. Jeżeli pan pozwoli oczywiście.
Miau?
Człowiek to zwierzę i z tym nie mamy co dyskutować. Nasz system nerwowy niewiele się różni od systemu nerwowego psa czy kota. My mamy większą objętość kory mózgowej, która służy temu, że więcej rzeczy można nam wytłumaczyć, więcej zrozumiemy. Nasza kora mózgowa jest strażnikiem naszych emocji. Nie będziemy na przykład naszego strachu czy gniewu wyrażać w sposób tak bardzo bezpośredni, jak robi to pies, który tę objętość kory mózgowej ma troszkę mniejszą, więc on mniej rzeczy przyjmuje racjonalnie. I teraz do wszystkich, którzy strzelają, apel: każdy z nas ma jakiegoś znajomego, czy kogoś z rodziny, który boi się latania. Fundowanie psom i innym zwierzętom rozrywek typu strzelanie w sylwestra jest porównywalne do tego, jakbyśmy tych naszych przyjaciół, którzy boją się latania, przymusowo zapakowali do samolotu. Jak będą reagowały systemy nerwowe tych ludzi?
Albo tych, którzy boją się pająków, zabrali na siłę do muzeum z pająkami i powiedzieli, że ponieważ tylko dwa gatunki są jadowite, to resztę damy wam na ręce. Wtedy się pojawiają zachowania paniczne.
Ktoś inny się boi wysokości? To na szczyt wieżowca go i niech się gapi na dół.
Jak będą się czuły ich organizmy?
Niefajnie. A w końcu każdy z nas ma jakieś lęki.
Panika, która ogarnia zwierzęta, nie jest nam obca. Znamy to uczucie, czysto fizycznie nasze organizmy reagują bardzo mocnym przyspieszeniem akcji serca, bardzo często nie można złapać tchu. Psy zieją, a ludzi zatyka – nie mogą złapać oddechu ze strachu.
Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć psom, że nic się nie dzieje. Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć ptakom, które się w nocy przepłasza z gniazd, czy dzikom, które mieszkają w Krakowie, cztery kilometry od Rynku Głównego, że nic się nie dzieje. Te zwierzęta przeżywają olbrzymią traumę, ale one nie przechodzą potem psychoterapii.
I ta trauma nie będzie za rok mniejsza. Ona będzie jeszcze większa, ponieważ pamięć tego, co się wydarzyło jednego, drugiego, trzeciego roku, narasta. Taki pies wie, że po usłyszeniu pierwszego huku albo pierwszych odgłosów burzy, potem będzie tylko gorzej. I w rezultacie psy w ogóle zaczynają się bać wychodzić po zmroku, bo takie mają skojarzenia.
Warto przeczytać: Walka o prawa zwierząt to także walka o prawa ludzi
Można jakoś te skojarzenia zmienić?
To są słuszne skojarzenia. Znaczą, że ich pamięć nie zawodzi. Ale, jeśli pamięć działa, to również, polegając na tej pamięci, można próbować tego psa nauczyć czegoś innego. Tylko musimy pamiętać o tym, że jeżeli chcemy zwierzę nauczyć innej reakcji, to nie zaczynamy tego w Wigilię czy dzień przed sylwestrem.
Pracę nad reakcją na burze zaczynamy tuż po tym, jak się skończą fajerwerki, czyli w styczniu. A pracę nad lepszym znoszeniem lęku przed fajerwerkami zaczynamy we wrześniu, jak się skończą burze.
Czyli jest możliwe, żeby psa w jakiś sposób odwrażliwić? Czy nie będzie mu szkodziło?
Jeżeli chcemy psa przyzwyczaić np. do huku, to sama praca przyzwyczajania nie będzie mu szkodziła. Pod warunkiem, że będzie rozłożona na długi czas, że będzie robiona systematycznie i nie zacznie się trzy dni przed punktem kulminacyjnym. Zamówiłam kiedyś u światowej klasy reżysera dźwięku nagrania burzy i fajerwerków w MP3, takie dwudziestominutowe utwory. I one mogą posłużyć do tego, żeby psa przyzwyczajać do huku. Tyle że cały program postępowania rozpisujemy dzień po dniu i z góry mówię, że nie jest on bardzo czasochłonny dla opiekuna psa czy kota. Trzeba poświęcić na to cztery miesiące po kilkanaście / kilkadziesiąt minut dziennie. W czasie, kiedy się puszcza nagranie, można robić coś innego, gotować obiad, myć gary, oglądać telewizję, bawić się z psem.
Niezbyt obciążające.
Jednym słowem, robić różne rzeczy, które i tak człowiek robi w ciągu dnia. Ale jak się tego nie zrobi, to potem przychodzi okres sylwestra i spotykam z powrotem tych samych ludzi z tymi samymi problemami z tymi samymi psami. Którzy między zimą a wiosną, kiedy są burze, nie zrobili nic. I między wrześniem a sylwestrem nie zrobili nic.
No dobrze, ale czy muszą coś robić? Bo z drugiej strony patrząc: dlaczego ja miałbym poświęcać parę miesięcy na szkolenie psa, tylko dlatego, żeby ktoś miał frajdę na sylwestra z puszczania fajerwerków?
Tak, tylko że najczęściej, jeżeli pies boi się fajerwerków, to boi się również burzy. Te lęki nie są odseparowane. Poza tym, nawet jeśli by wszedł przepis zakazujący fajerwerków, to idiotów nie pozbędziemy się do końca. Zawsze ktoś postanowi sobie te fajerwerki puścić. Nie będzie ich w sklepach, to sobie kupią na Aliexpress. W związku z tym powinniśmy pracować z tym psem, nawet jeśli byłby zakaz puszczania fajerwerków. Dlaczego? Dlatego, że to jest mój pies i zakładam, że go kocham. Jeżeli się zdecydowałam wziąć psa, to nie wzięłam psa na jeden rok z jednym sylwestrem, tylko już zaplanowałam z nim życie.
Oczywiście, jeżeli kilka lat chcę przesiedzieć sylwestra w wannie razem z moim psem, no to jest wolny kraj, prawda? Miałam kiedyś briarda pod opieką, kochałam go nad życie, poznałam go, kiedy miał 10 lat i on miał już bardzo utrwalone lęki pod względem burzy i fajerwerków. Więc jedyną możliwą formą spędzania z nim sylwestra było siedzieć z nim w wannie, a on ważył 75 kilo.
Znam ludzi, którzy burze czy fajerwerki przesiadują z psem na ubikacji, siedząc z przeproszeniem na kiblu z 40-kilowym zwierzątkiem na kolanach.
Bo jeśli się takiego psa zostawi samego w domu, to z paniki może na przykład wyskoczyć przez okno. Powinniśmy pracować z psami dla ich bezpieczeństwa i dla naszego komfortu psychicznego.
Żaden właściciel zwierzęcia nie czuje się komfortowo, jeżeli jego zwierzę cierpi. Jest parę technik łagodzenia lęku, które możemy zastosować. Uczę ludzi, jak owijać psa bandażem elastycznym, żeby ten lęk zmniejszyć. Ale to jest praca na miesiące, która powinna poprzedzić okresy trudne dla psa, czyli okres burzowy i sylwestra.
Zwłaszcza że psy mają słuch dużo wrażliwszy od człowieka.
Pięćdziesiąt razy wrażliwszy! Nie jesteśmy w stanie przetworzyć swoim mózgiem tego, jak bardzo dla psa huk fajerwerków czy odgłos burzy są przykre i uderzające fizycznie w system nerwowy. Ludzie są różni, ja należę do tych, którzy absolutnie źle znoszą hałas, w związku z czym mnie łatwiej zrozumieć psy. W galerii handlowej, gdzie w każdym sklepie idzie inny rodzaj muzyki, wytrzymam nie dłużej niż dwadzieścia minut. Potem zaczyna mnie boleć głowa.
Kot ma jeszcze wrażliwszy słuch od psa.
No właśnie. Kot ma słuch dwieście razy bardziej wrażliwy od człowieka i czterokrotnie wrażliwszy od psa. Ale – z niezrozumiałych przyczyn – psy są dużo częściej wrażliwe na te huki spowodowane fajerwerkami, a koty w większości nie.
Czyżby koty miały po prostu na to, hmm, wywalone?
Chyba tak. Koty bardziej reagują, jak w domu spadnie pokrywka od garnka.
Albo na otwieranie lodówki.
Natomiast zupełnie spokojnie znoszą fajerwerki za oknem. Z kolei psy są w stanie spokojnie znieść spadającą pokrywkę od garnka, ale fajerwerki stanowią dla nich koszmarną traumę. I proszę pamiętać, że taki sylwester w systemie nerwowym psa zapisuje się na wiele, wiele lat.
A czy jest sens podawania jakichś leków?
Jak najbardziej, przy czym pamiętajmy o jednym: przynajmniej dwa dni przed sylwestrem. Jest grupa leków psychotropowych, które działają w ten sposób, że jeżeli zwierzę zażyje lek i uśnie, to zapomina. Jest w związku z tym szansa, że pies, który przetrwa na tych lekach cały okres sylwestra nie będzie miał tak rozwalonego systemu nerwowego. Hormony stresu nie zaleją go do tego stopnia, że zdążą uszkodzić tkanki i nie będzie musiał dochodzić do siebie przez kilka tygodni. Więc jak najbardziej jest to ratunek – dobierany przez lekarza weterynarii, wyłącznie na receptę. Nie polecam tutaj absolutnie żadnego takiego eksperymentowania, że np. ciocia brała relanium.
Tu bardzo ważne są dawki. I specyfiki, bo nie wszystkie leki psychotropowe można każdemu zwierzęciu podać. Leki i dawki trzeba dobierać w porozumieniu albo z behawiorystą, zoopsychologiem, albo z lekarzem weterynarii. Jest na przykład na rynku dobrej klasy lek przeciwlękowy, w którym producent się upiera, że dawka 75 mg zadziała na kota przeciwlękowo. Ale nie działa! Badania kliniczne pokazują, że na kota działa potrójna zalecana dawka producenta. Tymczasem producent w dalszym ciągu upiera się, że ta dawka za mała jest skuteczna. Nie jest skuteczna! Dlatego w doborze leków trzeba porozumieć się ze specjalistą.
Jak najbardziej jest sens podawać zwierzętom preparaty uspokajające czy wręcz środki farmakologiczne. Nie narasta wtedy poziom hormonów stresu w organizmie.
Mam w swojej kamienicy psa, który jak się przestraszy w okolicy sylwestra fajerwerków, to do połowy marca wieczorem nie wyjdzie na ulicę.
A inne zwierzęta domowe? Kotów wystrzały nie obchodzą, ale co z królikami czy na przykład wężami?
Choć na wężach znam się najmniej, to mam zaprzyjaźnionych właścicieli węży i opiekuję się tymi zwierzętami w czasie wakacji. Nie zauważyłam, żeby w ogóle miały jakiekolwiek reakcje na burze czy na fajerwerki. Z kolei króliki są wrażliwe, choć nie zawsze reagują lękiem. Tutaj bardzo ważna jest obserwacja właściciela. Czy rzeczywiście królik wymaga jakiegoś wspomagania farmakologicznego, czy nie? Bo proszę pamiętać, że zajęczaki, czyli grupa, z której wywodzą się króliki, mają tak wrażliwe serduszka, że jeżeli trafimy na osobnika, który będzie wrażliwy na fajerwerki, to nam po prostu padnie na serce.
Dlatego tak istotne jest, żebyśmy wcześniej znali reakcje zwierzątka, obserwując, jak ono reaguje na odkurzacz albo gdy coś w domu spadnie na podłogę. Możemy spróbować puścić głośno radio czy telewizor, czy też puścić nagranie z jakąś symulacją fajerwerków. I jeśli zwierzątko reaguje lękowo, to trzeba będzie udać się do weterynarza i poprosić o jakieś wspomaganie farmakologiczne.
A zwierzęta dzikie, których w mieście wcale nie jest mało?
Jeśli chodzi o ptaki, to jest po prostu masakra. W centrum Krakowa te biedne ptaki po prostu chcą się pozabijać o budynki, wyskakując w panice z gniazd. Mieszkam w pięknej dzielnicy Krakowa, gdzie z jednej strony mam dwa kilometry od Rynku, ale tak samo dwa kilometry od Lasu Wolskiego. Tam żyje masa dzików. Proszę pamiętać o tym, że to nie dziki weszły na osiedla, tylko osiedla weszły na teren dzików. Jesteśmy strasznie ekspansywni, a dziki ze zwierzęcym systemem nerwowym będą podlegały dokładnie tym samym procesom, co człowiek, pies czy kot. Jeżeli zafundujemy dzikim zwierzętom kilka, kilkanaście godzin huków, to one będą przerażone. Mówimy o traumie i stresie pourazowym. Tak, jak człowiek, który by został zakładnikiem na kilkanaście godzin. Poziom hormonów stresu, jakim podlega organizm, potrafi zmienić psychikę i zachowanie na całe życie.
Zwierzęta, które doznały takiego urazu mogą być rozdrażnione i z tego powodu agresywne. Zważcie proszę na to, gdy będziecie się wybierać na spacer do lasu pierwszego stycznia po HUCZNEJ nocy sylwestrowej.
Warto przeczytać: Święta z czworonogiem – jak zaplanować świąteczny wyjazd?