Jak tworzy się stroje, w których występują tancerze?
To jest bardzo skomplikowany proces. Wkładamy sporo pracy w poszukiwanie, by taka rekonstrukcja stroju wnosiła prawdziwą wartość. Wiedzę czerpiemy z różnych źródeł. To nie jest tak, że idzie się do pracowni z zamówieniem na pięć bamberskich strojów. Wiedza o naszej kulturze jest nadal porozrzucana, dlatego trzeba przejrzeć publikacje, przejść się do muzeum, dokładnie obejrzeć detale w gablotce, połączyć to wszystko, stworzyć szkice i szablony. Dopiero po zgromadzeniu tych informacji można zamówić odpowiedni materiał i zanieść go do pracowni, żeby uszyto stroje. Dzięki współpracy z Muzeum Etnograficznym i konsultacjom z gronem profesorskim mamy też rzetelną informację o źródłach, którym można zaufać. Bo, niestety, często jest tak, że najnowsze publikacje upraszczają niektóre rzeczy, przez co zatracają kontakt z prawdą. Jak można się spodziewać, takie kostiumy są bardzo kosztowne, dlatego między innymi piszemy wnioski o granty. Dostaliśmy wsparcie w tym zakresie na trzy lata. Ostatnio udało się nam przygotować wspaniałe kostiumy bamberskie. Mamy też nowo uszyte kontusze rogalińskie z odpowiednim emblematem. Już tej jesieni we współpracy z Muzeum Etnograficznym planujemy w Poznaniu pokaz strojów ludowych.
Jak obecnie Polacy postrzegają kulturę ludową?
Cieszę się, że czasy się zmieniły, bo wraz z nimi zmieniło się też nastawienie do ludowości, do słowiańszczyzny, do naszych zwyczajów. Na początku kojarzono tę dziedzinę kultury z tandetą i z „komuną”. Na nic były tłumaczenia, że bogactwo tradycji stanowi nasze korzenie. To rozbijało się o powszechną opinię, utrwaloną właśnie „za Gierka”. Teraz kultura ludowa i słowiańska przeżywa renesans, co mnie bardzo cieszy.
Warto jednak zwrócić uwagę, że widoczny obecnie zwrot ku korzeniom, ku ludowości niesie pewne niebezpieczeństwo. W ten modny nurt wkradło się grono ludzi, którzy nie mają szacunku do tradycji. Przetwarzają materię ludową w dziwadła, z których powstaje kabaret. Brak wiedzy o tychże korzeniach oraz zbyt swobodne traktowanie tej materii psuje kulturę ludową, a także opinię o niej. Zawsze biorąc taką materię na warsztat należy sobie zadać pytanie o to, jaki cel nam przyświeca. Historii nie można traktować powierzchownie, a przecież ta muzyka i ten taniec to właśnie historia. Moje doświadczenie, wiedza i poczucie estetyki nie pozwalają na łamanie pewnych konwencji, na łączenie niektórych, w moim odczuciu niepasujących do siebie, form. Może właśnie dlatego udaje się nam – Poligrodzianom – ze smakiem korzystać ze stylizowania folkloru, nie przysłaniając jego prawdziwej natury, nie odbiegając od źródła zbyt daleko. Bo, oczywiście, stylizacje, uzupełnienia, przekształcenia stosujemy, ale celem jest dopełnienie przedstawianych treści, a nie ich wypaczenie czy przysłonięcie. Trzeba uważać, by nie przekroczyć tej granicy, którą komercyjne, dyskotekowe twory często wręcz zadeptują.
Przykładem może być sytuacja, kiedy na klipie zamiast faktycznych strojów – pięknych długich sukni – pokazuje się minispódniczki. Jeśli słowiańszczyzna będzie nadmiernie epatować seksem lub przedstawiać groteskową, wręcz kabaretową wizję, znowu wpadnie do jakiejś szuflady społecznego postrzegania, podobnej do tej, z której dopiero co wylazła.
Trzeba jednak podkreślić, że są wokaliści, muzycy i całe zespoły, które z szacunkiem, ostrożnością i smakiem korzystają z zasobów ludowych, dostrzegając w nich prawdziwą naturę. Na przykład: Dagadana, Kapela ze Wsi Warszawa – oni potrafią robić to dobrze. Tu pobrzmiewa mądrość i szacunek do tradycji.
Taniec i śpiew łączą ludzi jak nic innego, są uniwersalnym językiem. Jak na nasz folklor reagują inne narody?
Na nasze kostiumy, muzykę, tańce i spektakle za granicą reagują z zachwytem, o który u nas w kraju trudno. Właściwie nigdy się z takim zachwytem w Polsce nie spotkałam. Kochają naszą różnorodność, bo wiele kultur w swojej tradycji takiej wielobarwności jak nasza nie ma. Jak są bębny, to bębny, jak gitara, to gitara. U nas publiczność znajduje nie tylko bogactwo rytmów, pieśni i kostiumów, ale też różnorodność wśród instrumentów. Kochają nas, podczas występów zawsze są tłumy i oklaski. Warto to przeżyć, żeby zdać sobie sprawę z wartości, jakich sami jako Polacy nie doceniamy.
Warto przeczytać: Opowiadacz/opowiadaczka – ci, którzy dają głos tym, którym go odebrano

Co pani najbardziej ceni w naszym folklorze?
Różnorodność, bogactwo i dynamikę, zarówno pod względem muzyki, jak i samego tańca. Stroje także odzwierciedlają te cechy naszego folkloru. Podczas koncertów występuje z nami wielu muzyków, którzy grają na skrzypcach, klarnetach, kontrabasie, trąbce czy akordeonie. W aranżacjach związanych z folklorem Górnego Śląska można usłyszeć także puzon. To naprawdę niespotykane bogactwo, wynikające z niezwykle rozbudowanej sfery tradycji.
Jakie aranżacje Poligrodzianie prezentują podczas koncertów?
Na naszej stronie zamieściliśmy mapkę, dzięki której łatwo się zorientować w różnorodności tradycji i strojów.
Folklor opoczyński łączy się z wyjątkowym wieczorem 23 czerwca. Najważniejsze świętowanie rozpoczynano po zachodzie słońca. Odświętnie odziana młodzież wybierała się na pastwiska w pobliżu wody: rzeki lub jeziora. Żeńska część niosła przygotowane wcześniej wianki, zawinięte w białe chustki. Podczas pochodu młodzi śpiewali wiele pieśni o sentymentalnym, miłosnym charakterze. Później na łąkach, nad wodą rozpalano ogniska, a chłopcy przeskakiwali przez płomienie. Zabawa stawała się coraz radośniejsza, a nawet dowcipna, niektóre teksty przyśpiewek miały charakter satyryczny. Później dziewczęta zanosiły swe wianki i puszczały je na wodę. Na podstawie tego, jak te misterne konstrukcje poruszały się po powierzchni, wróżono przyszłość. W naszej aranżacji staramy się ukazać typowe stroje, pieśni oraz zachowania związane z tym świętem. Warto podkreślić szczególną rolę bębna w folklorze opoczyńskim – bardzo popularnego w tym regionie. W programie artystycznym, który prezentujemy podczas koncertów, chcemy ukazać atmosferę, jaka towarzyszyła młodzieży.
Z Nowego Sącza pochodzi tradycja związana z groźnym turem. Wywodzi się ona z czasów, gdy zwierzę zamieszkiwało okoliczne puszcze. Muzyka, którą gra się podczas tego przedstawienia, składa się zazwyczaj z brzmień dwóch par skrzypiec, klarnetu i basów. Tradycyjnie, przebrany za tura tancerz skakał po stołach, straszył dziewki, płatał różne figle w rytm muzyki. Kiedy wyczerpany tur udawał, że padł, wszyscy go żałowali. Próbowali ratować zwierza, a kiedy ten wstawał, zaczynały się radosne śpiewy i tańce. Żartobliwy charakter przyśpiewek przyciągał zarówno starszych, jak i młodszych, którzy bawili się niejednokrotnie przez całą noc. Podczas naszych występów ukazujemy inwencję i dynamikę zwyczaju oraz to, co dla danego regionu najbardziej charakterystyczne. Niezwykle istotny jest tu strój ludowy Lachów Sądeckich, który zdecydowanie wygrywa w konkursie na najbogatszy w Polsce – jest przepełniony ciekawymi zdobieniami.